Młode Pary marzą o pięknej pogodzie w dniu ślubu. Ideałem każdego jest 20 stopni, słońce i lekki wietrzyk. A tym razem trafiliśmy na wyjątkową parę, która wymarzyła sobie deszczowy ślub w listopadzie. O tej porze roku stosunkowo łatwo o taką aurę, i choć nie było wystarczająco deszczowo jak na ich standardy, to chociaż mgła i temperatura nadrabiały. Dzień był nostalgiczny i tajemniczy. W takiej aurze Asia i Marcin dostrzegali coś co bliskie ich sercu.

Deszczowy jesienny ślub

Przed ślubem Pannę Joannę zastaliśmy w całkiem niezłym nastroju. Imbir pomagał na majaczący na horyzoncie stresik, a Marcin wyglądał jakby nic kompletnie go nie ruszało. Oboje doskonale wiedzieli czego chcą i od pierwszego naszego spotkania byli jak dwa okręty płynące idealnie równo do przodu. Czym więc było się stresować. Jak na jesienny ślub w listopadzie prawie pada deszcz. Do tego byli w najlepszych możliwych rękach. My, DJ Sebastian i Szyb Bończyk. Dream team w komplecie. Nie żebyśmy jakoś bardzo często w takim zestawie się spotykali, ale ten zestaw sprawdza się po prostu znakomicie.

Asia nas ostrzegała, że ma takie swoje coś – jej twarz potrafi w jednej sekundzie zmienić się kilka razy. Widać tam każdą myśl która przebiegnie. Na początku pomyśleliśmy – hmm nie może być aż tak źle. Ludzie nie mają tak plastycznych twarzy. Już na przygotowaniach się zorientowaliśmy, że będzie się świetnie w tym dniu fotografowało, bo Asia naprawdę potrafi na twarzy pokazać totalnie wszystko.

Ślub w listopadzie

Przed ceremonią klasycznie pierwsze spotkanie i błogosławieństwo. A błogosławieństwo o tyle niezwykłe, że udało się ojcu chrzestnemu Asi dotrzeć na ślub i wesele. Francesco jest Włochem i przyleciał specjalnie z Sycylii do Polski aby być z nimi w tym dniu i każdy moment dnia był dla niego bardzo emocjonalny. Kiedy w trakcie błogosławieństwa uklęknął i przytulił Asię to po prostu z oczu już wodospad nam płynął. No nic już na to nie poradzimy, nie potrafimy i nie chcemy być obojętni.

Wesele i ślub w listopadzie

Po ceremonii popędziliśmy do Szybu Bończyk. To miejsce gdzie właściciele potrafią spełniać wiele życzeń swoich Młodych Par. Nawet tych nietypowych. Otóż Asia i Marcin uwielbiają żurek. Wszyscy wiedzą, że na weselu jest rosół. Ta tradycja tak głęboko w nas tkwi, że często nie pomyślimy o innej opcji. Asia i Marcin wybrali zamiast rosołu właśnie żurek. Można by rozważyć co rozgrzewa bardziej przy założeniu że ślub w listopadzie zwykle jest chłodniejszy niż w innych, letnich miesiącach. Może i zwyciężyłby właśnie żurek. Dzień ślubu jest po to aby czuć się dobrze, więc jeśli fanami rosołu nie jesteście to zamówcie to co lubicie. Goście byli zachwyceni że zamiast rosołu jest coś innego. Z resztą Bończyk potrafi zaskoczyć niejedną propozycją w menu. Przed północą uwielbiamy ich pierogi. Całe jedzonko to po prostu poezja.

DJ na wesele

Na weselu Asi i Marcina grał Dj Sebastian. Znamy się z nim od lat i nie jeden raz pracowaliśmy razem. Sebastian oprócz tego, że świetnie porusza się we wszystkich gatunkach muzycznych to potrafi znaleźć takie niszowe kawałki i takie perełki, że aż uwierzyć nie możemy skąd on coś wynalazł. To także człowiek, który dba o naszą muzyczną edukację, żebyśmy w tyle nie zostali z nowościami. Spotify to jedno ale Sebastian zawsze nam podrzuci jakąś nieznaną wcześniej nutę.

A jak goście reagują na DJ-a? Często Dj jest zaskoczeniem, ale nie zdarzyło się żeby ktoś był niezadowolony. Wiadomo trzeba wybrać tego dobrego a nie puszczacza muzyki. Dobry DJ świetnie oświetla parkiet, ma w ofercie lubiany przez pary ciężki dym i do powiedzenia zwykle ma więcej niż tylko zapraszamy na parkiet, powtarzane co blok muzyczny.

Goście Asi i Marcina bawili się znakomicie. Ci, którzy mieli ochotę szaleć na parkiecie nie schodzili z niego, a ci którzy potrzebowali nadrobić w pogaduchach żywiołowo dyskutowali na drugiej sali. Wielu z nich w kuluarach mówiło, że to najlepsza impreza na jakiej byli. No i co – my to potwierdzamy, wesele było na prawdę świetne, co lada moment zobaczycie sami.