Ania od początku wiedziała, że to my mamy być obecni w dniu ich ślubu z aparatami. Zakochała się w naszych zdjęciach. Dokładnie pamiętamy ten dzień kiedy do nas zadzwoniła. Byliśmy w Tatrach, uciekliśmy na szybki reset. Powiedziała, że narzeczony jest Szkotem a my wiedzieliśmy, że to wesele przejdzie do historii naszej fotografii na 100%. Międzynarodowe wesele w Rezydencji to chleb powszedni. Znakomicie odnajdują się w organizacji takich imprez. Zespół właściwych ludzi na właściwym miejscu daje Wam – Młodym Parom cieszyć się dniem ślubu i nie myśleć o niczym więcej.
Międzynarodowe wesele w Rezydencji
Z naszych doświadczeń z międzynarodowymi weselami wynika jedno – wszyscy kochają polskie śluby i polskie wesela. My polacy uwielbiamy zagranicznych gości – pokazujemy im nasze zwyczaje, kuchnię i udowadniamy, że mogą więcej niż im się wydaje. Goście zagraniczni uwielbiają polskie wesela bo są zupełnie inne niż te na których bywają w swoich krajach. Zabawa trwa dłużej, wygląda inaczej, uwielbiają smakować polskich dań i trunków.
Nasi a w zasadzie Ani Szkoci przyjechali całkiem spora reprezentacją, wszyscy w kiltach na czele z Johnym – Panem Młodym. Z kiltem okazało się , że jest więcej roboty niż z najbardziej skomplikowaną suknią ślubną, bo każdy element ma znaczenie i nie może w byle jakim miejscu. Towarzyszyliśmy im już od przygotowań. Kiedy Ania robiła się na bóstwo w parapety okna uderzały krople deszczu. Zupełnie jak w Szkocji. Tam też lubi padać. Do ostatniej chwili też czekaliśmy z decyzją czy ślub w plenerze przenosimy do wnętrz.
Ślub w plenerze w razie deszczu
Pogoda w dniu ślubu to coś na co kompletnie nie ma się wpływu. Ania i Johny porzucili więc swój skrupulatnie przygotowany plan i improwizowali. Ostatecznie wszystko odbyło się we wnętrzach zamiast ogrodu, ale wcale nie oznacza to, że było mniej uroczyście. Kiedy Ania wraz ze swoimi druhnami – najbliższymi duszami delektowała się prosecco, otrzymała od swojego ukochanego liścik pełen miłości. Ceremonia odbyła się we wnętrzach Hotelu Rezydencja. Ania wkroczyła z Tatą a czekający na nią Johny nie mógł oderwać od niej oczu. Po przysiędze padli sobie w ramiona a oklaskom i euforii nie było końca. Nie ważny był ten deszcz, który zamienił się w ścianę wody. Dla Ani i Johnego najważniejsza była ich miłość, którą sobie ślubowali.
Przemówienia na weselu
Tym co wyróżnia międzynarodowe wesela to przemówienia. To świetny zwyczaj, który na zagranicznych weselach jest wręcz tradycją. W Polsce jeszcze rzadko spotykamy przemówienia, a to znakomity moment żeby wspomnieć wiele pięknych chwil sprzed lat. Ojcowie opowiadają o najlepszych chwilach swoich dzieci, przyjaciele o początkach znajomości i wspólnych perypetiach. Goście zaśmiewają się do łez przy tych wspominkach, a miło jest w tym dniu posłuchać parze młodej o sobie zamiast kazania wyciągniętego z półki lub regułki o tworzeniu rodziny z urzędniczej teczki. Przemówienia to często też wzruszenia i bardzo osobiste słowa. Ania i Johny zadbali również o tłumaczenie przemówień tak aby wszyscy mogli wzruszać się i śmiać.
Międzynarodowe wesele na śląsku
Jak się bawią na polskich weselach goście? Za chwilę zobaczycie sami. Może to nasze szczęście, że nikt nie podpiera ścian i filarów, ale goście Ani i Johnego po prostu byli niezniszczalni. Po pierwszych spokojnych pląsach wszyscy ruszyli do zabawy. Odpoczywali przy ciastkach, whisky i pysznych daniach jakie serwowała kuchnia Rezydencji. A jak już przy słodkościach jesteśmy – główna słodkość – tort weselny – podawany był w ogrodzie, w blasku zimnych ogni.
A co było potem? A potem to już było zupełnie dziko. Na parkiecie królowała świetna nuta, a po oczepinach weszły klimaty prosto ze Szkocji – But I would walk 500 miles, and I would walk 500 more – nucimy po dziś dzień. Nawet Dziwaka Szkoci porwali na parkiet i stracił grunt pod nogami, więcej mówić nie musimy i teraz zapraszamy obejrzyjcie śląskie międzynarodowe wesele w Rezydencji.