Plener ślubny w górach
Magda i Dawid kochają Tatry. To tam robiliśmy sesję narzeczeńską w zimie. Jeśli jeszcze jej nie widzieliście – zobaczcie koniecznie. Zdjęcia z tej sesji dekorowały salę weselną i były częścią prezencików dla gości.
Plener ślubny w Wysokich Tatrach był ich wielkim marzeniem. Ale nie Kasprowy i najbliższe okolice. O idealnym miejscu debatowaliśmy długo, bo same Tatry już są piękne, ale wybrać w Wysokich Tatrach miejsce na sesję nie jest łatwo. Jedno to ładny widok i możliwości wdrapania się – i to jest ta łatwiejsza część. Trudniejsza to ta, że trzeba znaleźć miejsce gdzie fotograf może dalej stać na ziemi a nie wykonywać ujęcia z helikoptera lub drona. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Świnicę.
Plener ślubny na Świnicy
Świnica to nasz demon przeszłości. Zawsze nas przerażał ten szlak i całymi latami chcieliśmy się z nim zmierzyć, ale zawsze brakowało odwagi. Sesja więc była idealną okazją do pokonania demonów i udowodnienia sobie że damy radę. Madzia i Dawid w końcu znają ten szlak jak własną kieszeń więc w razie trudności nam pomogą. Sprzęt ograniczyliśmy do dwóch aparatów i jednego dodatkowego obiektywu. Raz że nie mieliśmy odwagi więcej strącić w przepaść w razie epickiego upadku, a drugie to noszenie wszystkich kilogramów tyle godzin w trudnym terenie – po prostu mijało się z celem.
Zaczęliśmy od standardowej pyskówki pod kolejką, bo nie każdemu odpowiada żeby para nie stała 4 godziny w kolejce. Nasza trasa mimo, że przewidziana na 4 i pół godziny w rzeczywistości fotograficznej jest 9 godzinami. Po tym poszło już łatwiej. Do świnickiej przełęczy nawet bardzo łatwo. Za to potem się rachunek wyrównał. Najsprawniej można było szlak pokonać w pozycji na szczeniaka. To była świetna okazja do upatrzenia sobie miejsc na zdjęcia w drodze powrotnej. Na czas wspinaczki aparaty schowaliśmy do plecaka, żeby mieć jednak czym fotografować po wejściu na górę.
Sesja ślubna w Wysokich Tatrach
Zdjęcia zaczęliśmy robić tuż za Beskidem aż do samej przełęczy. Czy Panna Młoda miała od początku na sobie suknię? TAK. Zarówno Madzia jak i Dawid pokonali cały szlak w sukni i garniturze. Po wspinaczce po łańcuchach, tuż pod szczytem Świnicy wypakowaliśmy sprzęt i zaczęliśmy część drugą sesji. Widok z tego miejsca jest po prostu obłędny. Z jednej strony strome, surowe skały. Z drugiej w dole mieni się Dolina Pięciu Stawów. Co się wiąże z taką sesją – zmęczenie, obtarte dłonie, obolałe nogi a z drugiej ekscytacja. Niebo jest na wyciągnięcie rąk. To zdecydowanie nie miejsce dla każdego. My wiemy, że gdyby Madzi i Dawida tam z nami nie było odpuścilibyśmy w połowie. Ale nie żałujemy. W sumie obciachem by było powiedzieć – słuchajcie my się boimy to zostańmy już tutaj.
Cały, ale to absolutnie cały trud został wynagrodzony. A my się przekonaliśmy, że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Przełamaliśmy swoje wewnętrzne słabości i ta sesja nauczyła nas więcej niż się spodziewaliśmy.
Jeśli chcecie zobaczyć historię dnia ślubu Magdy i Dawida zajrzyjcie koniecznie – tutaj.