Sesja narzeczeńska w Londynie
Gosia i David mieszkają w Londynie i tam chcieli, abyśmy zrobili im sesję.
Pomysł jak szybko się pojawił tak błyskawicznie został zrealizowany. Wymieniliśmy z Gosią kilka maili i już siedzieliśmy w samolocie w drodze do Londynu. Na wariata, taki totalny spontan.
Nawet nie wiedzieliśmy jak ma na imię narzeczony, gdzie będziemy robić zdjęcia i w ogóle nic.
Kiedy się tylko poznaliśmy na żywo wiedzieliśmy, że to spotkanie było nam pisane. Gosia i David zafundowali nam oderwanie od naszego życia na pełnych obrotach. Dostaliśmy drogowym znakiem stop prosto w nos. Spędziliśmy z nimi weekend na celebrowaniu każdej chwili. Coś co wydawało nam się niemożliwe po prostu działo się na naszych oczach. W pędzącym dzikim tempem Londynie można po prostu iść na spacer i cieszyć się sobą, iść na lody lub zrobić zakupy. Tak zwyczajnie zatrzymać się, być ze sobą i dla siebie.
Całymi godzinami snuliśmy się po mieście, po ich miejscach. Robiliśmy z nimi zakupy, gotowaliśmy, jedliśmy, odwiedzaliśmy ich zakamarki, oglądaliśmy filmy. Poznaliśmy Londyn od strony, której pewnie sami nigdy byśmy się nie odkryli.
Pod koniec drugiego dnia sami się zastanawiali czy nas nie zanudzili, bo my przecież żyjemy inaczej. Ale dla nas to była najlepsza lekcja jaką dostaliśmy przez te wszystkie lata.
Sami nie spodziewaliśmy się, że może się nam to spodobać bo przywykliśmy już do naszego rollercoastera. Zanim jeszcze z Londynu wyjechaliśmy obiecaliśmy sobie, że spróbujemy tak czasem po prostu być obok. Spojrzeć z dystansu i nie dać się pochłonąć pracy. Iść na kawę, na śniadanie, na spacer. Usiąść na ławce w parku i patrzeć w niebo.
Dziś mija ponad rok od tej sesji. Co prawda jeszcze nie prowadzimy slow life, ale udało się odrobinę zwolnić.
Kochani nasze spokojniejsze życie (za co rodzina i przyjaciele są wdzięczni) to Wasza zasługa.