Czasem nie musimy poznać się osobiście twarzą w twarz żeby wiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Milena wiedziała od razu, że jesteśmy tymi jedynymi. Podobnie jak wiedziała, że Dawid to ten któremu będzie ślubowała przed ołtarzem.
Historia w telegraficznym skrócie, ślub na rynku w Siewierzu, wesele w Alfie w Mierzęcicach, znakomity klimat i zabawa nie do powtórzenia.
Z Mileną i Dawidem poczuliśmy wspólny język momentalnie. Dziewczyny częstowały szampanem, ale ostatecznie w negocjacjach musiały dać mu radę same. Najlepsze przyjaciółki zawsze warto mieć w dniu ślubu blisko siebie. Zatroszczą się o ukojenie nerwów, pochłaniają stres zanim się pojawi, rozwiązują kryzysy zanim nadciągną i zburzą święty spokój. Sprawdzą czy suknia leży idealnie, przytulą i powiedzą dasz radę wyglądasz jak gwiazda.
Chłopaki może bez doprawiania procentami ale w równie szapmańskich humorach wyruszyli na spotkanie z Panną Młodą. Przyszło się co prawda oprzeć o Zjednoczone Emiraty … Kawalerów ale Dawid wykupił temat bo jednak narzeczona warta była porzucenia kawalerskigo emiratu.
Po błogosławieństwie (to ten przypadek kiedy trwało najdłużej ever – czyli 7 minut – komplet rodziców, dziadków i chrzestnych) wszyscy ruszyli do kościoła.
Kościół św Macieja na Rynku jest naszą osobistą perełką na mapie śląskich miejsc. Ile razy tam jesteśmy zachwycamy się nieustająco. Bo wnętrze oh i ah, bo światło ooooh i serdeczni duchowni, zawsze uśmiechnięci. To może i drobiazgi ale jakże przyjemne.
Bycie w centrum uwagi udało się odrobinę podzielić, bo wielkie wejście mieli wszyscy najważniejsi w tym dniu. Rodzice, świadkowie i oczywiście Milena z Dawidem. Takie wspólne wejście to też miłe wyróżnienie najważniejszych osób. Milenę do ołtarza odprowadzał tatuś. Ciepłe powitanie, ogrom miłych słów, tona płatków, w których można było utonąć, szybka sesja w drodze na wesele (najlepszy dowód na to, że wystarczy kilka minut i parę drzew) i już jesteśmy na sali. Goście jednak marzyli o zimnym szampanie i dobrym obiedzie.
wesele w alfie w mierzęcicach
Bo jak kochać to na zabój, a jak się bawić to do upadłego.
Wesele w Alfie w Mierzęcicach ma kilka charakterystycznych cech. Pary, które tu organizują wesele są przekochane, goście z którymi można naprawdę wszystko i wszyscy bawią się jakby jutra miało nie być. Fotografowanie takich ślubów i takich wesel należy do największych przyjemności. Takie wesele gdzie dużo się dzieje jest jak wojna – trzeba być wszędzie, więc jesteśmy wszędzie. Staramy się pokazywać możliwie jak najwięcej. Czasami mamy wrażenie, że jeszcze dwóch asystentów miałoby co robić. Parkiet, antresola, bar, toasty i rozmowy przy stolikach, fotobudka, spacery i dyskusje.
Kiedy kończy się wesele w alfie...
Po takim weselu adrenalina trzyma nas jeszcze po wyjściu, więc w aucie kontynuujemy muzyczny klimat rocka lub mocniejszą nutę, bo odcinanie się od takiej atmosfery byłoby niehumanitarne. Kiedy my znikamy za drzwiami goście bawią się dalej w najlepsze jak na wesele z klasą przystało choć pewnie coraz mniej zwracają już uwagę na żyjącą własnym życiem garderobę i włosy. Sami wiecie jak to jest po kilku godzinach dobrej imprezy.
Właśnie z tego powodu po oczepinach lepiej dać gościom się bawić bez fotograficznej dokumentacji. Owszem zabawa jest znakomita ale te zdjęcia musiałyby zostać szczelnie zamknięte w szufladach. A jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości czy na pewno mamy rację – przypomnijcie sobie jak wyglądacie po 8 godzinach dobrej imprezy. My wiemy, że nasze oblicze jest mocno niewyjściowe i raczej nie chcielibyśmy widzieć siebie takich na zdjęciach. To jest właśnie nasza klauzula sumienia – nie robimy zdjęć na których sami nie chcielibyśmy się zobaczyć.
A teraz już zapraszamy Was do obejrzenia tej historii. Najpierw romantycznie i subtelnie, potem podniośle i elegancko, a z każdą kolejną godziną i kolejnym zdjęciem intensywniej. Żywiołowe dyskusje, głośny śmiech taki, że aż można go usłyszeć od samego oglądania zdjęć, znakomite party i energia, która zostanie z Wami na dłużej. A jeśli myślicie o tym żeby zorganizować swoje wesele w Alfie – to polecamy